wtorek, 22 marca 2011

Kredyt i mieszkanie-to jest wyzwanie!

Mieszkanie.Cztery kąty.Wymarzone-w końcu znalezione :) Problem tylko w tym, że ofert kredytowych, odpowiadających mojej nietypowej sytuacji jak na lekarstwo! I tutaj spory ukłon w stronę dewelopera,który zaproponował współpracującą z nim firmę kredytowo-doradczą oraz Panią Małgosię pracującą w tejże firmie. Pani Małgosia musiała się nieco nagimnastykować, żeby znaleźć odpowiednią ofertę oraz wykazała się niezwykłą cierpliwoscią :)Ale zadowolenie klienta oraz prowizja od udanej transakcji to chyba podstawa? Dziękuję Pani Małgosiu i pozdrawiam! Trzeba przyznać, że klient też nie ma lekko-ileż musi przyniesć zawiadczeń, podpisów, papierków, dokumentów...uff!Ale kredyt przyznany!!! Negocjacje, ustalenia z deweloperem ruszyły pełną parą. Oczywiscie przed wszystkimi decyzjami najpierw sprawdziłam firmę deweloperską. A było o co drżeć, bo firma wczesniej nie miała na koncie inwestycji mieszkaniowych, tylko jakies inne budowlane. Czułam się jednak spokojniejsza, wiedząc,że inwestycja ma wyodrębniony rachunek z naszymi pieniędzmi, oraz że budowa mieszkań była już mocno zaawansowana. Firma wypłacała również swoim podwykonawcom należne kwoty i nie zalegała z opłatami. Procedury czas zacząć! Czekało mnie podpisanie umowy przedwstępnej, potem przyrzeczonej-oczywiscie wszystko u notariusza. Równoczesnie wizyty w banku, złożenie wniosków, załączenie zawiadczeń z pracy, otworzenie osobnego rachunku bankowego. I wszechobecne podpisywanie i parafowanie, parafowanie i podpisywanie-czułam się prawie jak gwiazda rozdająca autografy :) Za każdym razem jak z magicznego kapelusza wysypywały się niespodzi(ew)anki. U notariusza podwójne koszta-najpierw za umowę przedwstępną, a później przyrzeczoną. W banku-dodatkowe (potrójne)koszta sprawdzania inwestycji (bank wysyła swojego pracownika na teren budowy, aby skontrolować przebieg inwestycji, czy dany etap jest już zamknięty, wtedy dopiero przelewa okresloną w umowie kwotę na rachunek dewelopera). I ogólnie szereg dodatkowych opłat związanych z obsługą kredytu. Wtedy dopiero pojęłam jak pięknie wszystko wygląda na reklamie banku, a jak jest w rzeczywistosci. Każda pierdółka,obsługa tego i owego,aneks do umowy, jakakolwiek zmiana kosztuje i to SŁONO. Odbiór mieszkania. Uzbrojona w wiedzę internetową, z przeróżnych stron i forum internetowych umówiłam się z deweloperem na odbiór mieszkania. Oczywiscie nie sama, zaopatrzona w switę 2 mężczyzn w tym najważniejszego mojego inwestora(bo sama bym nie podołała finansowo) oraz znajomego speca od wykończeń mieszkań dotarłam na umówiony odbiór.Zupełnie zielona w kwestiach budowlanych zdałam się na znajomego, który latał po mieszkaniu z poziomicą i co moment kwestionował stan niby prostych scian. Pozaznaczano miejsca do poprawki i wpisano w protokół drobne poprawki tynkarskie. Problemem przede wszystkim moim okazały się zupełnie źle osadzone futryny okien balkonowych, co zostało zgłoszone przy odbiorze, jednak nie wpisane w protokół !sic!(nauczka dla mnie, aby być upierdliwą i do oporu domagać się swojego). Panowie powiedzieli, że oczywiscie zostanie to poprawione, jednak moje wielokrotne upominania kierownika budowy nie przynosiły skutku. Wiedzieli doskonale, że robota została spaprana i nie chcieli się nawet za to zabierać.Problem źle osadzonych futryn balkonowych wrócił jak bumerang po paru miesiącach, kiedy okazało się,że ekipa wykończeniowa, która miała kłasć podłogi nie może ruszyć z robotą, bo futryny okien są nieszczelne i latają jakby w ogóle nie były przymocowane. Tym razem uderzyłam prosto do dewelopera i w końcu poskutkowało. Tyle tylko, że trzeba było reklamować okna w firmie z którą deweloper zawarł umowę i trochę to trwało. Poza tym dowiedziałam się od fachowca,że tak na dobrą sprawę to powinni mi te okna wyciągnąć i jeszcze raz osadzić, czego oczywiscie nie uczynili, bo to za dużo zachodu. Przyszłosć pokaże na ile te okna będą szczelne.Oczywiscie nie obyło się również bez wczesniejszych perypetii związanych ze złym postawieniem scianki. Panowie z ekipy budowlanej mieli w nosie moje prosby i dzięki nim musiałam wygospodarować miejsce na pralkę w innym miejscu niż planowałam,pomimo, że kierownik budowy dokładnie spisał jak scianki mają stać. Nie wliczam również usilnych prósb o ucięcie rury gazowej, która mi nie była potrzebna (pół roku proszenia), o drobne poprawki tynkarskie zapisane w protokole też się musiałam długo prosić, o ekipę hydrauliczną z budowy, aby przestawiła rury i odpływy(oczywiscie nie za darmo). Jednym słowem, to że płacisz kosmiczne pieniądze za mieszkanie nie ma znaczenia i o wszystko się pros i najlepiej każ i bądź niemiły-dopiero wtedy uzyskasz co chcesz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz