niedziela, 27 marca 2011

I tylko czasu mi brak...

Dzis moja wizyta na blogu będzie symboliczna-brak czasu. Dlatego krótko i tresciwie-wrzucam zdjęcie mojej łazienki,jeszcze nie dokończonej, ale płytki już są :)Szafka na razie bez frontów. Uaktualniam- łazienka prawie w pełnej krasie, brakuje mi tylko oświetlenia:

środa, 23 marca 2011

Czas na wybór materiałów :) PŁYTKI

Czas ten okazał się czasem przyjemnym, jedynym mankamentem był zbyt duży wybór materiałów, a ponieważ moje doswiadczenie w urządzaniu mieszkania od a do z było znikome,postanowiłam więc wspomóc się znajomym architektem.Niestety nie było mnie stać na pełen zakres usług, dlatego w jego gestii pozostawiłam projekt kuchni oraz łazienki, oraz pomoc przy doborze płytek łazienkowych. Podłogi w pokojach i przedpokoju, oraz kolorystykę i materiały do kuchni dobierałam sama. Zanim jednak zdecydowałam się na kupno materiałów, sporo czasu upłynęło mi na notowaniu,obliczaniu, tudzież refleksjach, bądź na usilnej próbie wizualizacji choćby kawałka mojego mieszkania z preferowanymi materiałami. Najsmieszniejsze było to, że w krakowskim Maxflizie chyba wszyscy mnie już znali, tak często tam bywałam :) Płytki do korytarza i ewentualnie na scianę kuchenną, które mi się podobały: gres polerowany, bardzo jasny, wydaje mi się ciężki do utrzymania zdjęcie z portalu www.cokupic.pl ciekawa, intrygująca zdjęcie z portalu www.okazje.info.pl oraz zwyciężca: brąz nakrapiany srebrem zdjęcie z portalu www.okazje.info.pl Płytki do łazienki: Ciekawa faktura płytki zdjęcie z portalu www.okazje.info.pl Te które wybrałam venus planetario-perłowe i brązowe zdjęcia z portalu www.euroceramika.pl Aby rozweselić i złamać nieco brązy i perły w łazience trzeba było wybrać jeszcze mozaikę. Chciałam cos w kolorze wina lub krwistej czerwieni, ale niestety nie było łatwo znaleźć odpowiadającego koloru, a jak już cos się pojawiło, to ceny nie pozwalały na taki wybór. zdjęcie z portalu www.eurolazienki.pl A wybrałam zdjęcie z portalu www.max-fliz.com.pl

wtorek, 22 marca 2011

Kredyt i mieszkanie-to jest wyzwanie!

Mieszkanie.Cztery kąty.Wymarzone-w końcu znalezione :) Problem tylko w tym, że ofert kredytowych, odpowiadających mojej nietypowej sytuacji jak na lekarstwo! I tutaj spory ukłon w stronę dewelopera,który zaproponował współpracującą z nim firmę kredytowo-doradczą oraz Panią Małgosię pracującą w tejże firmie. Pani Małgosia musiała się nieco nagimnastykować, żeby znaleźć odpowiednią ofertę oraz wykazała się niezwykłą cierpliwoscią :)Ale zadowolenie klienta oraz prowizja od udanej transakcji to chyba podstawa? Dziękuję Pani Małgosiu i pozdrawiam! Trzeba przyznać, że klient też nie ma lekko-ileż musi przyniesć zawiadczeń, podpisów, papierków, dokumentów...uff!Ale kredyt przyznany!!! Negocjacje, ustalenia z deweloperem ruszyły pełną parą. Oczywiscie przed wszystkimi decyzjami najpierw sprawdziłam firmę deweloperską. A było o co drżeć, bo firma wczesniej nie miała na koncie inwestycji mieszkaniowych, tylko jakies inne budowlane. Czułam się jednak spokojniejsza, wiedząc,że inwestycja ma wyodrębniony rachunek z naszymi pieniędzmi, oraz że budowa mieszkań była już mocno zaawansowana. Firma wypłacała również swoim podwykonawcom należne kwoty i nie zalegała z opłatami. Procedury czas zacząć! Czekało mnie podpisanie umowy przedwstępnej, potem przyrzeczonej-oczywiscie wszystko u notariusza. Równoczesnie wizyty w banku, złożenie wniosków, załączenie zawiadczeń z pracy, otworzenie osobnego rachunku bankowego. I wszechobecne podpisywanie i parafowanie, parafowanie i podpisywanie-czułam się prawie jak gwiazda rozdająca autografy :) Za każdym razem jak z magicznego kapelusza wysypywały się niespodzi(ew)anki. U notariusza podwójne koszta-najpierw za umowę przedwstępną, a później przyrzeczoną. W banku-dodatkowe (potrójne)koszta sprawdzania inwestycji (bank wysyła swojego pracownika na teren budowy, aby skontrolować przebieg inwestycji, czy dany etap jest już zamknięty, wtedy dopiero przelewa okresloną w umowie kwotę na rachunek dewelopera). I ogólnie szereg dodatkowych opłat związanych z obsługą kredytu. Wtedy dopiero pojęłam jak pięknie wszystko wygląda na reklamie banku, a jak jest w rzeczywistosci. Każda pierdółka,obsługa tego i owego,aneks do umowy, jakakolwiek zmiana kosztuje i to SŁONO. Odbiór mieszkania. Uzbrojona w wiedzę internetową, z przeróżnych stron i forum internetowych umówiłam się z deweloperem na odbiór mieszkania. Oczywiscie nie sama, zaopatrzona w switę 2 mężczyzn w tym najważniejszego mojego inwestora(bo sama bym nie podołała finansowo) oraz znajomego speca od wykończeń mieszkań dotarłam na umówiony odbiór.Zupełnie zielona w kwestiach budowlanych zdałam się na znajomego, który latał po mieszkaniu z poziomicą i co moment kwestionował stan niby prostych scian. Pozaznaczano miejsca do poprawki i wpisano w protokół drobne poprawki tynkarskie. Problemem przede wszystkim moim okazały się zupełnie źle osadzone futryny okien balkonowych, co zostało zgłoszone przy odbiorze, jednak nie wpisane w protokół !sic!(nauczka dla mnie, aby być upierdliwą i do oporu domagać się swojego). Panowie powiedzieli, że oczywiscie zostanie to poprawione, jednak moje wielokrotne upominania kierownika budowy nie przynosiły skutku. Wiedzieli doskonale, że robota została spaprana i nie chcieli się nawet za to zabierać.Problem źle osadzonych futryn balkonowych wrócił jak bumerang po paru miesiącach, kiedy okazało się,że ekipa wykończeniowa, która miała kłasć podłogi nie może ruszyć z robotą, bo futryny okien są nieszczelne i latają jakby w ogóle nie były przymocowane. Tym razem uderzyłam prosto do dewelopera i w końcu poskutkowało. Tyle tylko, że trzeba było reklamować okna w firmie z którą deweloper zawarł umowę i trochę to trwało. Poza tym dowiedziałam się od fachowca,że tak na dobrą sprawę to powinni mi te okna wyciągnąć i jeszcze raz osadzić, czego oczywiscie nie uczynili, bo to za dużo zachodu. Przyszłosć pokaże na ile te okna będą szczelne.Oczywiscie nie obyło się również bez wczesniejszych perypetii związanych ze złym postawieniem scianki. Panowie z ekipy budowlanej mieli w nosie moje prosby i dzięki nim musiałam wygospodarować miejsce na pralkę w innym miejscu niż planowałam,pomimo, że kierownik budowy dokładnie spisał jak scianki mają stać. Nie wliczam również usilnych prósb o ucięcie rury gazowej, która mi nie była potrzebna (pół roku proszenia), o drobne poprawki tynkarskie zapisane w protokole też się musiałam długo prosić, o ekipę hydrauliczną z budowy, aby przestawiła rury i odpływy(oczywiscie nie za darmo). Jednym słowem, to że płacisz kosmiczne pieniądze za mieszkanie nie ma znaczenia i o wszystko się pros i najlepiej każ i bądź niemiły-dopiero wtedy uzyskasz co chcesz.

poniedziałek, 21 marca 2011

Wiosna...ach to Ty!

Czy u Was za oknem też tak pięknie? Słonecznie, jasno, radosnie? Dlatego własnie wybrałam mieszkanie od strony zachodniej. Duże okna balkonowe w sypialni i salonie z kuchnią dają mnóstwo swiatła dziennego,które jest niezbędne do dobrego funkcjonowania :) Już sobie wyobrażam ciepłe letnie dni kiedy mam pootwierane okna na oscież,na balkonie piękne rosliny oplatające drewniane filary podpierające zadaszenie balkonu, a ja sobie siedzę i delektuję się pięknym słoneczkiem:)) Własnie odnosnie tematu okien, zaczęłam się zastanawiać czym je udekorować. Nie lubię firanek i nie chcę ich mieć na oknach. Na pewno chciałabym czyms się "odgrodzić" od ciekawskich spojrzeń. Wybór na rynku jest spory: rolety, rolety rzymskie, panele, żaluzje, nie mówiąc o materiałach z których te wszystkie cuda są zrobione. Jak na razie po wnikliwej analizie estetyczno-praktycznej na pierwszym miejscu w rankingu są żaluzje. Podobaja mi się drewniane, ociepliłyby trochę jasne wnętrze. Niestety ograniczenia budżetowe raczej zweryfikują moje plany.Moja bratowa, która zajmuje się wystrojem okien podsunęła mi fajny pomysł, żeby zamontować żaluzje bambusowe- wyglądają własciwie jak drewniane i są tańsze. Może do tego fajnie wyglądałyby proste panele zasłonowe w jakichs żywych kolorkach? zdjęcie: www.oknosystem.pl

niedziela, 20 marca 2011

Moje poszukiwania i jego skutki

Z tego co pamiętam do pierwszych poszukiwań mieszkania podeszłam bardzo entuzjastycznie, codziennie aktualna gazeta w ręce, internet-zatrzęsienie ofert-było z czego wybierać!...Tylko te ceny jakies spore. Z czasem mój entuzjazm się skurczył, ciągle cos nie pasowało. Zazwyczaj lokalizacja lub za mały metraż. Mieszkania z rynku wtórnego szybko odrzuciłam. Były niewiele tańsze od tych z rynku pierwotnego i zazwyczaj nadawały się do totalnego remontu.Kiedy pojawiła się już lekka frustracja spowodowana długimi poszukiwaniami, stwierdziłam że trzeba isć na kompromis.Wtedy własnie pojawiła się TA oferta mieszkaniowa, która stała się moim spełniającym się snem. Bez wyzwań się nie obyło, bo trzeba było zapomnieć o bliskich dojazdach do centrum miasta, o robieniu zakupów w pobliskich sklepach.Te niedogodnosci wynagrodził mi ogromniasty balkon z widokiem pełnym przestrzeni, klimatyczne skosy w pomieszczeniach oraz w miarę spokojny sen, że cena mieszkania nie przekroczyła magicznej kwoty 6000zł/m2 :)

Pora na własne mieszkanie

W życiu każdego człowieka nadchodzi moment, kiedy chce zamieszkać na swoim. To jest własciwa chwila żeby okreslić najważniejsze kryteria poszukiwań wymarzonego lokum. Dla każdego te kryteria będą bardzo indywidualne, każdy będzie miał inne oczekiwania i inną zasobnosć portfela, która w dużej mierze sprecyzuje wymagania lokalowe. Trzeba jednak wyznaczyć jakies najbardziej odpowiadające nam parametry i zacząć szukać :) Często trzeba się wykazać niebywałą cierpliwoscią. CIERPLIWOSC musi towarzyszyć podczas całego procesu kupna i urządzania. Pamiętajcie: CIERPLIWOSĆ przede wszystkim i DĄŻENIE DO CELU. Najważniejsze kryteria w poszukiwaniach to: cena,lokalizacja,metraż,infrastruktura wokół budynku.Najprosciej szukać przez internet i gazety, ale też przez biura nieruchomosci, znajomych.Jesli ma być to nowe budownictwo, to ważne jest sprawdzenie dewelopera, żeby się nie okazało, że deweloper "pożyczył" sobie nasze pieniądze i wyemigrował na Karaiby na wieczne wakacje.Jesli już o pieniądzach wspomniałam- w sumie najważniejsza rzecz :) dobrze jest pójsć na początek do doradcy finansowego, który okresli czy stać nas na kredyt i pomoże nam wybrać najkorzystniejszą ofertę kredytową banku. Nie należy się ograniczać do jednego doradcy, im więcej doradców, tym większy i lepszy wybór oferty kredytowej ( większosć doradców przedkłada swoje interesy nad interes klienta i niekoniecznie przygotowuje rzeczywiscie najlepszą ofertę).

Lepiej późno niż wcale

Nie bez przyczyny tak zatytuowałam mój pierwszy post. To powiedzenie wydaje mi się adekwatne do sytuacji w której się znalazłam. Przekroczyłam już magiczną granicę trzydziestu wiosen i dopiero wiję sobie własne gniazdko, wiedząc, że wielu z moich znajomych już dawno jest na swoim. Z drugiej strony (tu próba wytłumaczenia siebie) o własne, wymarzone przysłowiowe M4 teraz bardzo trudno:niskie pensje, wysokie ceny za metr kwadratowy mieszkania, umowy kredytowe na O ZGROZO! 30 lat! Trzeba być odważnym i ryzykantem, żeby się postarać o lokum w obecnych czasach, albo wygrać w totka,odziedziczyć spadek, lub mieć bogatego męża ;) Niestety do tej pory nic nie wygrałam, nie odziedziczyłam i bogaty mąż też się gdzies zakamuflował, że trudno go znaleźć. Mimo to od ponad roku jestem szczęsliwą posiadaczką małego mieszkanka, które jest już prawie gotowe i czeka na mnie. Wiem jednak że przejscie przez wszystkie etapy od kupna,odbioru, poprzez organizację i urządzanie to dla wielu młodych niejednokrotnie "czarna magia". Stąd pomysł na bloga :) Postaram się w miarę możliwosci opisać krok po kroku moje jak to ujęłam w tytule bloga zmagania z wiatrakami czyli ogółem problemów i dylematów związanych z kupnem mieszkania.